sobota, 19 października 2013

pierwsze wspólne grzybobranie

Wyjeżdżając z domu myślałam tylko o jednym - znaleźć kanie, które uwielbiam :) Wiedziałam że szanse są średnie, ale kto nie szuka, nie znajdzie. 

Tym razem pierwszy raz wyruszyliśmy w 3, nie licząc zeszłego roku, kiedy to Gu mieszkał w brzuszku. Żeby było ciekawiej rok temu byliśmy tak pochłonięci szukaniem grzybów, że... zgubiliśmy się w lesie :D Pamiętacie kiedy to ostatni raz się zgubiliście? Świetne uczucie!! Śmiechu co nie miara, potem chwila niepewności, ale w końcu dotarliśmy na skraj lasu. Mina rodzinki gdy spóźnieni przyszliśmy na obiad z hasłem "zgubiliśmy się" - bezcenna. 

Tym razem byliśmy lepiej przygotowani (telefon z gps), bo zgubić się z maluchem poza brzuchem już nie było by tak fajnie. 

Wypad zdecydowanie udany, Gu wykrzykiwał co jakiś czas radosne he he :) Liście i gałązki szeleszczące pod stopami i bajkowe kolory. 





grzybowe Love


 

Kanie jak na zamówienie :)




Łapanie liści




i mniam mniam


środa, 9 października 2013

Jak to matka uśpić syna chciała - krok po kroku

Jak zwykle ok 11 wybraliśmy się na spacer, na którym Gu zazwyczaj ucina sobie pół godzinną drzemkę. Chodziliśmy, chodziliśmy, albo raczej ja chodziłam, bo przecież kawaler w wózku jeździł :) Dodam że spacerowicz tak dba o kondycję mamy, że życzy sobie spaceru w szybkim tempie, inaczej nie uśnie ;) Po ponad pół godziny - nic - ziewa i tyle. Na ratunek smoczek, kolejne pół godziny i .... nadal nic. Zrezygnowałam, wracamy do domu, pewnie dotrwa do obiadu i padnie pomyślałam.

Po obiedzie 13:30 kolejna próba, brzuszek pełny, więc biorę go na kanapę, smaruję dziąsełka żelem przeciwbólowym (zęby w drodze), przytulam bo to ostatnio najlepsza metoda usypiania w dzień. I co ?? Kopie nogami, zabawa na całego. Uspokoił się, jest szansa.... i znowu  klops. Nie udało sie, oczy szeroko otwarte - ja znów rezygnuje.

Tak więc bawimy się, już nie da się go zostawić samego (jest zmęczony i marudny), dotrwał do tea time, wypił no to myślę może teraz zaśnie. Śpiewam mu: na na na na na na na na na..(już mam dość).  Próba znów nie udana, a ja już mocno poirytowana. Tyle rzeczy do zrobienia, a ja dziecko "usypiam" od ponad 3h ;/ Poza tym jak się w końcu nie zdrzemnie, to będzie płacz.

Odkładam go do łóżeczka - musiałam spacyfikować go smoczkiem. Idę zająć się "swoimi" sprawami, a raczej sprawunkami. Wieszam pranie, wracam z balkonu - dziecko śpi...... ironia???

wtorek, 8 października 2013

Łosoś z zieloną soczewicą i kaparami skąpanymi w winie

Dzis zrobiłam obiad nietypowy, nasze kupki smakowe oniemiały z zachwytu, tak więc danie zdecydowanie będzie co jakiś czas pojawiać się na naszym stole. Podawałam je razem z sałatką do której zrobiłam miodowo musztardowy sos, o którym napewno jeszcze usłyszycie :)))
Dania z soczewicy zaczęłam robić, bo znudziły mnie już makarony i kasze, więc tak w ramach urozmaicenia. Wcześniej robiłam już zupę z czerwonej soczewicy z pomidorami, która również wyszła super.

Składniki na 2 porcje :

Soczewica:
  • 1 i 1/2 szkl. zielonej soczewicy,
  • 2 ząbki czosnku,
  • sól, pieprz, chilli,
  • 3 łyżki oliwy z oliwek,
  • mieszanka ziół - prowansalska (majeranek, szałwia, rozmaryn, oregano, bazylia, tymianek) - ja kupiłam taką z serii przyprawy bez chemii w rossmanie
  • łyżeczka startej skórki cytrynowej i łyżka soku z cytryny,
  • 2 łyżki miodu,
Łosoś:
  • 2 filety z łososia,
  • oliwa z oliwek,
  • sól, pieprz,
Kapary:
  • 1/4 szklanki białego wytrawnego wina,
  • 2 łyżki masła,
  • 4 łyżki kaparów,

Przygotowanie: 

Soczewica:
  • Soczewicę wypłukać, zalać wodą (trochę ponad poziom soczewicy), dodać posiekane ząbki czosnku, oliwę. 
  • Gotować bez przykrycia ok. 20 min. od czasu do czasu mieszając, tak aby soczewica była al dente.
  • Ściągnąć z ognia, dodać miód, skórkę z cytryny i sok z cytryny, wymieszać.
  • Doprawić solą, pieprzem i chilli do smaku, wymieszać.
Łosoś:
  • Filety z łososia (bez skóry) posmarować oliwą, przyprawić solą i pieprzem.
  • Piec na patelni, aż się zarumieni, w razie potrzeby dolać oliwy.
Kapary:
  • Wino wlać na małą patelnię i doprowadzić do wrzenia.
  • Dodać masło, gdy się roztopi, dodać kapary.
  • Gotować kilka minut, aż sos się troszkę zagęści.

U mnie prezentowało się to tak:













Oryginalny przepis znajdziecie tutaj


czwartek, 3 października 2013

nasze kulinarne odkrycie

Wraz z mężem postanowiliśmy zdrowiej się odżywiać (czytaj: "mż"), powstał tylko jeden problem, co zjeść na kolację zamiast tony ciastek, żelek i innych, oraz co podjadać do filmu.

Kilka dni temu Kuba przyszedł z pracy w ręku dzierży kiełki (!) i krzyczy: patrz co kupiłem! Ja lekko zmieszana, naprawdę? kiełki? pomyślałam, potem czytam etykietę, a tam: Kiełki na patelnie. Część opakowania zużyłam dodając owe kiełki do sałatki, następnego dnia postanowiłam przygotować je według przepisu czyli podsmażając na łyżce oliwy.

Efekt zaskoczył nas niesamowicie, kiełki z patelni wymiatają!, smakują jak jakieś orzechy czy coś w ten deseń. Pycha! Nadają się do jedzenia jako przekąska, lub dodatek do sałatki. Mają niewiele kalorii bo 128 w 100g, do tego dużo witamin i składników mineralnych. Oczywiście najlepiej było by je spożywać na surowo, by nie stracić wartości odżywczych :/

Dlaczego warto jeść kiełki? (więcej informacji tutaj i tutaj):
  • mają dużo witaminy C,
  • sporo magnezu i potasu,
  • kwas foliowy -więc szczególnie polecany dla kobiet w ciąży i planujących potomstwo, 
  • witaminy z grupy B,
  • błonnik (daje uczucie sytości)
  • dużo białka
My zjedliśmy już 3 opakowania, jestem tak nakręcona, że chyba założę własną hodowlę :)))

tak prezentowały się na patelni


tu kiełki (wersja na kolację) z sałatką i bagietką czosnkową 


Polecam !!!

wtorek, 1 października 2013

domowe obiadki dla niemowlaka

Tym razem w roli głównej obiadki :) Podobnie jak deserki, robię sama i podaję na zmianę z kupnymi. Kupne wybieram z mięsem lub rybką, bo moje są bezmięsne. 

Jako pierwsze, gdy Gu skończył 6 miesięcy zrobiłam mu obiadek marchew-cukinia-ziemniak. Ze smakiem marchwi i ziemniaka, był już zapoznany, więc nowością była tu cukinia. Dodatkowo do tego obiadku dodałam kaszę mannę przygotowaną na niewielkiej ilości wody, tak aby na porcję wychodziło ok 0,5 łyżeczki kaszy manny (wprowadzanie glutenu) oraz oliwę z oliwek ok 1 łyżeczkę na porcję. 

Tłuszcz w diecie dziecka jest bardzo ważny o czym przeczytacie tutaj. Ja wybrałam oliwę z oliwek, jako że jest uważana za najbezpieczniejszą - najmniejsza szansa alergii. Kupiłam też specjalnie oliwę lepszej jakości. Jeżeli chcecie wiedzieć jak wybrać oliwę z oliwek zaglądnijcie tutaj

Tak wyglądał pierwszy obiadek marchew-cukinia-ziemniak, tuż przed zmiksowaniem. 


Gu wsuwał równo, więc przyszła kolej na kolejne obiadki. I tak powstały cukinia-kukurydza-ryż oraz marchew-soczewica czerwona-ziemniak. Nowością była tu soczewica czerwona i kukurydza. Oczywiście dodałam oliwę z oliwek. Nie dodawałam natomiast kaszy manny bo zaczęłam podawać kaszkę z glutenem na śniadanie. 

Cukinia-kukurydza-ryż oraz marchew-soczewica czerwona-ziemniak
przed miksowaniem.


A tu już po. Tym razem nie miksowałam na gładką masę, zostawiłam małe kawałeczki.


Jeszcze tylko słoiczkowanie


Opisywanie


I siup do zamrażarki :)


Wszystkie użyte tu warzywa można wprowadzać do diety po 6 mc (według tabelki tutaj). Po 7mc dodaję do obiadków po 1/2 posiekanego żółtka. Dodam, że warzywa pochodziły z upraw ekologicznych (poza kukurydzą i soczewicą czerwoną), były gotowane na parze, lub w niewielkiej ilości nisko zmineralizowanej wody :)

W sumie zrobiłam 15 małych słoiczków i 13 dużych. Kolejna 100 jak nie więcej w kieszeni i bezcenna mina Gu jedzącego z zachwytem obiadki przygotowane przez Mamę :)


Mam nadzieje że ten wpis zachęci i zainspiruje Was do samodzielnego przygotowywania obiadków dla Waszych pociech :))