piątek, 27 września 2013

Rozszerzanie diety

Mama małego Tomka, który jak dobrze liczę skończy niedługo 4mc napisała do mnie:
"Swoją drogą kiedy zaczęłaś wprowadzać pokarmy? Od czego zaczynałaś? Wiem, że to podstawy, ale chętnie przeczytałabym o tym na Twoim blogu :P"
Po takiej zachęcie, aż chce sie pisać :)

O rozszerzaniu diety znajdziecie na pewno mnóstwo informacji - ja też znalazłam, ale mimo to pojawiały sie w mojej głowie różne pytania i wątpliwości. Ja również chętnie pytałam inne mamy jak rozszerzanie diety wyglądało u nich i jakie wystąpiły problemy, a teraz gdy początki mamy już za sobą chętnie podzielę się moimi doświadczeniami.

Z racji, że większość pewnie nie wytrwa do końca:
Mamy jeżeli miałyście jakieś przygody z rozszerzaniem diety, chcecie się podzielić swoimi doświadczeniami piszcie w komentarzach :)

Kiedy rozszerzać dietę?
U nas nastąpiło to gdy Gu skończył 5mc, niby według zaleceń powinnam czekać jeszcze miesiąc, ale:
  • patrzył łapczywie, jak ja jadłam,
  • jadł co 2h w dzień,
  • częściej budził się też do jedzenia w nocy
Po konsultacji z pediatrą, która powiedziała coś w stylu "skoro teraz już je tak często, należy zacząć powoli rozszerzać dietę, tak aby za miesiąc, mógł zjeść więcej, bo mleko może mu już nie wystarczyć". 

Okazało się to jak najbardziej prawdą, pierwszy miesiąc rozszerzania diety to nie jedzenie, to próbowanie, dziubanie, wtedy wcale nie zmieniła sie ilość czy częstość karmień mlekiem. Po pewnym czasie, gdy zaczął jeść więcej, strasznie ulewał, bo nie dość, że jadł obiadki i deserki, to mleka tyle samo co wcześniej. Przystopowałam go wiec, zaczęłam podawać więcej wody i jest ok.

Od czego zacząć?
Najczęściej zaczyna sie do jabłka lub marchewki. Słyszałam teorie, że najlepiej zacząć od warzyw, aby dziecko w przyszłości chętniej je jadło. My zaczynaliśmy od jabłka. Dlaczego? Otóż jeżeli dziecko ma skłonność do zaparć zaczynamy od jabłka, jeżeli natomiast jest skłonność do luźnych stolców, dajemy jako pierwszą marchewkę. W chwili obecnej Gu je tak samo chętnie obiadki jak i deserki, wiec mam nadzieje, że teoria pozostanie tylko teorią :)

Konkrety:
  • przez 2 tyg. dawałam samo jabłko, na początku ok 4-5 łyżeczek, zwiększałam ilość, aż doszło do 1/2 małego słoiczka, deserek dawałam ok godz. 17
  • później wprowadziłam marchewkę przez 4 dni, tylko po 3 łyżeczki, a potem od razu marchewkę z ziemniakiem, znów dochodząc do objętości ok 1/2 małego słoiczka, ok godz. 13
  • i tak po miesiącu mały zjadał: pół słoiczka obiadku i pół słoiczka deserku, 
  • nadszedł więc czas na nowości, początkowo wybierałam dania dwu, góra trzy składnikowe,
  • nowości dawałam przez kolejny miesiąc raz na tydzień, wiec pod koniec drugiego miesiąca rozszerzania diety mały jadł jabłka, brzoskwinie, gruszki i 3 różne obiadki, nie pamiętam już jakie dokładnie
  • ponieważ nic mu wyjątkowo nie szkodziło, zaczęłam wprowadzać nowości co 3-4 dni
  • stopniowo zwiększałam ilość jedzenia i tak w wieku 7,5mc mały zjada 190ml obiadku i 150 deserku

Ponadto:
  • gdy zaczynamy rozszerzać dietę trzeba pamiętać o picu dla bobasa, u mnie woda mineralna nie przeszła tak oda razu, wiec dawałam mu herbatkę ułatwiającą trawienie po obiadku, międzyczasie podawałam wodę mineralną z niekapka (z butelki totalnie nie chciał)
  • gdy Gu miał 5,5 mc zaczęłam wprowadzać gluten (przemycałam go w obiadku), ok 0,5 łyżeczki kaszy manny
  • po 6 mc chrupki kukurydziane (bezglutenowe, bez soli i innych dodatków)
  • po 7mc kaszki, na początku była bezglutenowa, a potem glutenowa (wtedy przestałam dodawać gluten do obiadku)

Problemy:
  • po wprowadzeniu obiadków wystąpiły zaparcia, okazało się jednak, że to częsty problem przy rozszerzaniu diety, starałam się więc wybierać dania bez marchewki, dawałam soczek jabłkowy do picia, problemy ustąpiły po ok 2 tyg., wszystko się unormowało

Co mnie zaskoczyło?
  • Gu od razu załapał o co chodzi z tym całym jedzeniem :)
  • Jadł chętnie, nie pluł, nie krztusił się. A były obawy, teściowa ciągle mówiła, że mi sie zacznie, że będzie plucie i grymaszenie (jak by to był pewnik), a tu miła niespodzianka

Z dawnych czasów:

Babcia, a dla Gu prababcia wspominała, że dawniej podawano dzieciom jako pierwsze zupę w butelce WTF? taką normalną na wywarze z mięsa i że generalnie niemowlaki tego nie chciały (jakoś wcale się nie dziwię). Mój sposób, właściwie nie mój, tylko obecny schemat pochwaliła, wiec jest duma :D


Początki picia z niekapka (ja wybrałam taki z miękkim dzióbkiem)


Do karmienia używamy leżaczka


wózka 


fotelika samochodowego 
(tu uroczyste jedzenie pierwszego chrupka :D)


a ostatnio zmontowaliśmy krzeseło :D


obecnie (prawie 8mc):
sam pije z niekapka(jakkolwiek to nie wygląda ;P)


i sam jem chrupki :)


The end...

wtorek, 24 września 2013

Przepis na deserek jabłko-malina

Na prośbę czytelniczki podaję w jaki sposób przyrządzić deserek jabłkowo-malinowy:
  1. Maliny przepłukać wodą, wrzucić do większego naczynia, zmiksować.
  2. Jabłka dokładnie umyć, obrać, usunąć gniazda nasienne, pokroić na mniejsze części.
  3. Do zmiksowanych malin dodawać po garści kawałki jabłek i miksować.
  4. Słoiczki dokładnie umyć, wyparzyć.
  5. Mus jabłkowo-malinowy przełożyć do słoiczków (nie po same brzegi, aby słoiczki nie popękały).
  6. Słoiczki umieścić w zamrażarce :))

Proporcje jabłek do malin są dowolne. Ja dałam ok 0,5 kg malin, po zmiksowaniu były one płynne, więc dodałam tyle jabłek, aby uzyskac konsystencję musu :)

Dla przypomnienia, jabłka można wprowadzać po ukończeniu przez dziecko 4mc(przy karmieniu sztucznym, lub po 6 w przypadku karmienia piersią - oczywiście rozszerzanie diety konsultujemy z pediatrą), natomiast maliny po 7mc.

Jeżeli ktoś przygotowuje same jabłka jako pierwszy deserek dla dziecka, polecam mus jabłkowy zagotować, dopiero po kilku dniach podawania przegotowanego musu jabłkowego, podajemy mus z surowych jabłek.

Bobasom życzę smacznego :)))

niedziela, 22 września 2013

Jak poprawnie karmić dziecko łyżeczką ?

Ready, set ..... eat ?



Gdy zaczynaliśmy przygodę karmienia łyżeczką, robiłam to zupełnie instynktownie. Dziecko je, w miseczce ubywa więc zakładałam, że jest ok. Po pewnym czasie natrafiłam na artykuły o tym, jak poprawnie karmić łyżeczką i o tym, że jeśli robimy to poprawnie, dziecko podczas jedzenia ćwiczy mięśnie twarzy co wpływa na rozwój aparatu mowy :) Postanowiłam więc podzielić się z Wami tym co znalazłam. 

Jak karmić ?
"Łyżeczkę wprowadzaj na środek języka dziecka i lekko dociskaj to miejsce łyżeczką. Dzięki takiej stymulacji niemowlę sprawnie zamyka usta i wtedy możesz wysunąć łyżeczkę z buzi dziecka w linii prostej! Nie unoś łyżeczki! Nie „wycieraj” łyżeczki o dziąsła lub zęby dziecka. Pokarm powinien być ściągnięty z łyżeczki ruchem górnej wargi i przetransportowany językiem do połykania."
Jaki to ma wpływ na rozwój aparatu mowy?
"ruch górnej wargi – powtarzany wielokrotnie w czasie karmienia – przygotowuje wargi dziecka do późniejszego sprawnego wypowiadania wielu głosek, których artykulacja przebiega w obrębie warg np. (m, b, p, w, f), bądź z uniesieniem czubka języka do górnych dziąseł lub zębów (np. t, d, n)."
Mój błąd polegał na unoszeniu łyżeczki do góry przy wyciąganiu, "wycierałam" łyżeczkę o górną wargę małego. Tak więc podczas jedzenia nie był aktywny. Oczywiście czasem robiłam to też dobrze, ale tak naprawdę nie byłam świadoma jak karmić poprawnie..


Gu już wie jak jeśc prawidłowo, zajmuje to co prawda więcej czasu, ale jest to dla niego ćwiczenie więc trzymam się tego !




Jeżeli chcesz wiedzieć więcej zachęcam do przeczytania całości:

sobota, 21 września 2013

domowe deserki a'la gerberki

Ostatnio dostawaliśmy sporo owoców od rodziców, dziadków, wszystko ekologiczne z własnych działek. Postanowiłam to wykorzystać i zrobić trochę "prawdziwych" deserków dla Gu. Co do tego co może jesć zazwyczaj korzystam z tabelek zamieszczonych tutaj, jak narazie się nie zawiodłam :) Część z nich już wcina, a niektóre jak np śliwki dostanie dopiero za miesiąc. Własnoręczne robienie jedzonek dla synka daje mi wiele satysfakcji, ale jest niestety czsochłonne (dlatego robię zawsze większą ilośc i mrożę - próbowałam też pasteryzować, ale schodziło z tym znacznie dłużej). 

Mamy 10 słoików Malina-Jabłko.




7 słoiczków brzoskwinia- jabłko 


Tu zmiksowana brzoskwinia, którą z racji, że wyszła bardzo wodnista zagęściłam kleikiem kukurydzianym (ta biała papka). 


15 słoiczków brzoskwini



Oprócz tego jeszcze:
6 słoiczków śliwka - jabłko
które nie zostały niestety uwiecznione na zdjęciach :(

Moje wnioski są następujące: 
  • Owoce bardzo wodniste (tak jak u mnie malina, śliwka, brzoskwinia) warto mieszać z jabłkiem, wtedy wychodzi fajna konsystencja,
  • Smak zrobionych deserków jest zupełnie inny niż tych kupnych, zdecdowanie bardziej kwaśny, 
  • Inna jest też konsystencja, więc ja nie wiem czego oni tam dorzucają,
  • Z powodzeniem można mrozić deserki w słoiczkach, mi żaden jeszcze nie pękł, ale jeżeli ktoś ma obawy to można wykożystać pojemniki do badania moczu - tak dobrze rozumiecie. Są plastikowe, podobnej pojemności, tańsze niż te specjalne pojemniki, i do tego jałowe. Sposób ten poleciła mi położna do mrożenia mleka, do deserków też się sprawdził.

W sumie przygotowałam 38 słoiczków, z czego częśc już jest zjedzona :), serwuję mu je co drugi dzień na zmianę ze sklepowymi. Te moje smakują Gu tak samo jak te kupne, a zawsze to jakieś urozmaicenie w smaku i przyzwyczajanie go do smaku kwaśnego :)) który sama bardzo lubię. W kwestji finansowej też się to opłaca, ale trzeba się troche narobić, więc za zaoszczędzoną 100 kupie sobie coś fajnego :D




środa, 18 września 2013

o tym nieszczęsnym cukrze w kaszkach słów kilka

O tym, że cukru w diecie należy unikać, wiedzą wszyscy, o tym, że w diecie niemowlaka nie powinno go być wcale, wie większośc rodziców. Ja sama chciałabym pić wodę mineralną i zajadać ze smakiem jogurt naturlany, ale sami wiecie jak trudno jest utrzymać cukrowy reżim. Nie chcę wiec przyzwyczajać mojego małęgo Gu do codziennej dawki cukru. Ostatnio zaczełam studiować etykiety produktów dla niemowląt i zauważyłam, że zawierają one ogromne jego ilości. 

Oto co zauważyłam po przeanalizowaniu etykiet kaszek różnych firm: 
  • większość kaszek ma w składzie cukier, ale są też takie z napisem "bez dodatku cukru", te zawierają tylko cukry pochodzenia naturalnego czyli np. z owoców.
  • na 100g kaszki cukru jest 20-35g, W jednej porcji 11-18g (dla porównania łyżeczka cukru to 5g). Więc na śniadanie serwujemy dziecku 2-3 łyżeczki cukru!
  • nie było tu różnicy między kaszkami w których składzie pisało ewidentnie że mają cukier z tymi na których pisało "bez dodatku cukru"
  • z zasady mniej cukru zawierają kaszki bezmleczne, ale nie dajmy się zwieść, musimy je przygotować na mm, w którym też jest cukier (laktoza) wiec wyjdzie na to samo

Co więc począć ma biedna matka?
  • wybierać kaszki z napisem "bez dodatku cukru" - nie wszystkie cukry są złe, te pochodzenia naturalnego są ok w rozsądnych ilościach,
  • dodatkowo sprawdzać ilośc cukru w porcji i wybierać te z mniejszą jego zawartością
  • wymyślony przeze mnie sposób na ograniczenie ilości cukru w kaszce polega na zagęszczaniu jej kleikiem kukurydzianym, nie zmienia on smaku kaszki, nie zawiera cukru, a pomaga uzyskać bardziej zwartą konsystencję jaką lubi Gu. Normalnie musiałam wsypywać więcej kaszki niż w przepisie (średnio o łyżkę) przez co w porcji było jeszcze więcej cukru :/
  • można też samemu przygotować kaszki: manne, jaglaną, kukurydzianą, płatki owsiane i dodać do nich mus owocowy, suszone owoce
  • dodatkowo tutaj znajdziecie przydatne informacje jak zastąpić cukier w diecie

Dwie ciekawe cukrowe informacje :)
  • jeszcze nie tak dawno temu (tata mi o tym wspominał) dawano niemowlakom pieluszke tetrową nasączoną cukrem, żeby dziecko ciumkało i było spokojne, 
  • w szpitalach, na oddziałach położniczych podaje się dzieciom glukoze, np podczas róznych badań tak by maleństwa były spokojne, nie wierzgały, nie płakały

W sumie to nie dajmy się zwariować, my napewno nie bylismy wychowywani na bezcukrowej diecie i jakoś żyjemy i mamy się całkiem dobrze :)))

Na koniec dodam, że nie jestem jakimś ekspertem w żywieniu niemowląt, tylko zatroskaną matką. Jeśli ktoś ma jakieś dodatkowe informacje to piszcie w komentarzach, jeżeli wkradło się tu jakieś przekłamanie, też piszcie, dodamy sprostowanie :)

poniedziałek, 16 września 2013

poszła mama do sklepu po kaszki i słoiczki

Przy półce z jedzonkami stałam chyba z pół godziny, wybierając co by to mój Gu zjadł najchętniej. Wszystko oczywiście dobrej marki, stosowne do wieku, wyobklejane stadem certyfikatów.
Przychodzę do domu, a tam ... w jednej z kaszek cukier, w 2 obiadkach sól. To ja się pytam w końcu to jest dla dzieci po 6 miesiącu czy nie?!
No cóż jak już kupiłam do synek zje, ale następnym razem będe w sklepie stać godzinami i czytać wszystkie etykiety jak wariatka.
O dziwo w słoiczkach babydream cukru ani soli nie znalazłam, ale nie wiem jak z jakością. Próbował ktoś?

niedziela, 15 września 2013

czy warto prowadzić bloga?

Do pisania zbieram się już od jakiegoś czasu, poczyniłam przygotowania, ale nadal rozważam za i przeciw. Stąd pytanie do innych blogerek: czy warto? Czy o Waszych blogach wiedzą rodzina i przyjaciele, czy może trzymacie te dwie strefy życia oddzielnie? Czy nie czujcie się obdarte z prywatności, w końcu każdy, dosłownie każdy może to przeczytać! Czy z powodu prowadzenia bloga nie wynikły jakieś konflikty w życiu prywatnym?
Gdzie jest granica?

Moje za:
- kontakt z innymi mamami
- wymiana informacji
- mobilizacja! to powinno być nawet na pierwszym miejscu! kreatywna jestem, ale zbyt często pomysły pozostają w sferze planów.. a tak możliwość podzielenia się pomysłami z innymi, będzie siłą napędową do działania

Moje przeciw:
- odarcie z prywatności
- zmuszenie do otwartości, większej śmiałości względem nieznajomych (to też w pewnym sensie jest "za")
- brak mobilizacji 

Domyślam się, że skoro nadal blogujecie to jesteście zadowolone, powiecie coś więcej na ten temat?